Dzięki Panu Janowi Iwaszkiewiczowi, byłemu właścicielowi dworu w Zakliczynie poddane zostały restauracji drzwi z kościoła do zakrystii. Przypuszczalnie niektórzy wiedzą, że w tych drzwiach nie było zamka, a tylko jego pozostałość w formie blachy przytwierdzonej do skrzydła. Niewątpliwie drażniła ona każde wrażliwe oko.
Poza tym futryna była obita deskami modrzewiowymi, co zupełnie nie korespondowało z wnętrzem kościoła. Wreszcie i haki, nie będące w pionie powodowały ciągle zamykanie się skrzydła. Te wszystkie niby drobne elementy świadczyły w sumie o sporym nieładzie… Kiedy na początku roku odwiedziłem Pana Jana Iwaszkiewicza zauważyłem na jego półce w korytarzu stary zamek kowalski. Zapytałem: A cóż to Pan ma? Odpowiedział, że to zamek ze spichlerza dworskiego z Zakliczyna. Ja mu odrzekłem, że mnie by się taki przydał do drzwi zakrystii. I chociaż Pan Jan wyraził wolę ofiarowania, nie zabrałem go, ponieważ po obejrzeniu okazało się, że jest odwrotny, tzn. prawy, a potrzebny był lewy…. I tak minęło parę miesięcy, aż wreszcie przy jakiejś rozmowie Pan Zdzisław Gubała, uświadomił mi, że jest możliwość przerobienia takiego zamka, i że on to zrobi. Niedługo potem zamek został przerobiony, ale na założenie musiał trochę poczekać. Postanowiłem bowiem, że ze skrzydła drzwiowego trzeba zedrzeć kilka warstw farb olejnych, a ubytki zaflekować. Kiedy zaś przyszedł czas na odpowiednie osadzenie drzwi we futrynie na hakach, trzeba było zdjąć obicie z desek modrzewiowych. Wtedy okazało się, że tylko nadproże jest oryginalne, dębowe, chociaż mocno nadgryzione przez kornika i zwichrowane. Natomiast słupki futryny były świerkowe, wstawione w miejsce dębowych zapewne w czasie remontu kościoła i zakrystii za czasów ks. Kowalczyka w roku 1857. Od tego czasu, aż do czasów ks. Pająka (1999) jeden ze słupków, ten bliżej ołtarza zdążył ugnić. Wówczas wstawiono mu „protezę”. Drugi zaś słupek futryny, ten bliżej ambony, ok. 30 cm od dołu był zupełnie zbutwiały, do tego stopnia, że „wisiał w powietrzu” odchylony od pionu. To dlatego skrzydło drzwiowe samo się zamykało!…. W tej sytuacji nie było wyjścia: trzeba było zrobić nową dębową futrynę. Tego niełatwego zadania podjął się p. Józef Ćwierz z Kobylaka. Wreszcie w połowie lipca sprawa została sfinalizowana….. A zaczęła się od takiego głupstwa jak zamek! Na tym jednak nie koniec, Pan Iwaszkiewicz dowiedziawszy się, że zamek jest zamontowany ofiarował nam drugi, mniejszy zamek kowalski z połowy XIX wieku, z drzwi na strych spichlerza dworskiego. Zamek ten zamontowany został do drzwi schowka pod dzwonnicą…. Tym to sposobem „cząstka Zakliczyna” wróciła do Zakliczyna… Obecnie potrzebujemy jeszcze jednego zamka do drzwi na chór. Może ktoś takowy posiada, albo gdzieś takowy spotka i załatwi. Będziemy wdzięczni. Nie wypada bowiem, aby w zabytkowym kościele był zamek współczesny, np. z klamką z aluminium, bo pasuje to jak „pięść do oka”….. Wszystkim zaś, którzy w jakikolwiek sposób przyczyniają się do odnowy i upiększania naszego kościoła składamy serdeczne Bóg zapłać!
Ks. Józef Stopka